Niby każdy marzy o błyszczącej karoserii, marszu V-ósemki i ekskluzywnym domyku drzwi, ale bycie posiadaczem fabrycznie nowego samochodu, zwłaszcza klasy wyższej średniej lub sportowego ma swoje minusy.
Wyczulony na złodziei właściciel drogiego, nowego samochodu boi się nie tylko przerysowania jego pojazdu na sklepowym parkingu. Drażnią go kierowcy z „L-ką”, „przytulający się” na światłach motocykliści oraz czyhające na poboczu dziki i łosie. Nietęgą minę ma też płacąc za ubezpieczenie czy patrząc w trakcie burzy jak opadają na lśniący lakier nawet najmniejsze gałązki z pobliskich drzew. Tego wszystkiego nie przeżywa właściciel nieco starszego samochodu. Takiego, który pierwszą rysę na masce miał już wtedy, kiedy ludzkość wchodziła w XXI wiek.
Jakie inne powody sprawiają, że wolimy jeździć starszymi samochodami?
Twój samochód naprawi mechanik, który pracował w ubiegłym wieku
Ilość mechaników, którzy „ogarniają” najpopularniejsze usterki samochodów produkowanych w minionym stuleciu lub na początku obecnego jest znacznie większa niż specjalistów np. od hybryd. Mieć dobrego mechanika niezniszczalnych Mercedesów czy Volkswagenów to jak wygrać na loterii. On widział i naprawiał już każdą usterkę. Orientuje się doskonale, że pokrętło regulacji świateł do Twojej maszyny łatwiej znaleźć na złomie niż na pomarańczowym portalu aukcyjnym. Potrafi znaleźć tani zamiennik prawie wszystkich elementów wyposażenia auta, co więcej sporą część ma u siebie w warsztacie. W końcu niejeden samochód już rozbierał. Baza wiedzy, jaką dysponuje wyspecjalizowany mechanik, którego PESEL zaczyna się od piątki to więcej niż branżowe fora.
Ryska? Jaka ryska?
Jeśli masz „nastolatka” w garażu zwykle nie przejmują Cię szczególnie drobne zadrapania czy błoto na wycieraczce. Co więcej pewnie nie zawali się Twój cały świat, jeśli okaże się, że jakiś smarkacz zahaczył rowerem o Twoje lusterko. Samochód „w pewnym” wieku utwierdza kierowcę w jedynym słusznym przekonaniu, że rysy i wgniecenia nie mają wpływu ani na komfort jazdy, ani bezpieczeństwo. A jeśli nie mają, po co się nimi przejmować?
Zdrowie psychiczne Twoich pasażerów
Twój sprawny technicznie, ale nieco już starszy samochód jest doskonałym pojazdem do przewożenia dzieci, kotów czy amatorów przekąsek. Nie zalewa cię krew przy każdym otwarciu chipsów na tylnym siedzeniu, nie płaczesz jak bóbr znajdując w bagażniku włos i nie krzyczysz kiedy Twój pasażer wraca ze stacji z hot-dogiem i frytkami. Traktując samochód jako środek komunikacji, a nie dzieło sztuki mocno poprawiasz komfort psychiczny tych, z którymi podróżujesz.
Lepszy starszy sprawdzony niż nowszy bez jasnego pochodzenia
Jeździsz swoim samochodem już „-naście lat”, w sumie mógłbyś dopłacić i mieć atrakcyjnego dziesięciolatka. Tylko czy jest sens zamieniać coś, co jest dobre na kota w worku? Polska jest nadal rynkiem, na który trafiają tysiące egzemplarze samochodów z ukrytymi wadami fabrycznymi, a także samochody, w których cofnięto przebieg. Wygląd ok, wstępne badanie ok, ale po kilkuset kilometrach okazuje się, że dalej nie pojedzie. A Twój sprawdzony, stary Golf? Znasz wszystkie jego wady i zalety użytkując do kilkanaście lat doskonale wiesz jak sygnalizuje usterkę i co wymaga ingerencji specjalisty.
Oszczędność dla znawców
W nowoczesnych samochodach nawet niewielkie usterki mogą wymagać użycia specjalistycznego sprzętu, w tych starszych często wystarczy otworzyć pokrywę silnika, by od razu znaleźć przyczynę usterki. Kierowca pokolenia, w którym hobby „motoryzacja” wpisywał w zainteresowania każdy, kto naprawiał z ojcem dużego Fiata w garażu, ma pojęcie o wymianie świec czy regulacji zaworów. W wielu przypadkach może zrobić sam coś, co w nowoczesnym pojeździe wymaga przejścia przez całą masę zabezpieczeń i elektroniki. Rozwiązania stosowane w topowych w naszym kraju markach z końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku są prostsze i bardziej intuicyjne. Nawet jeśli nie ogarniesz tego sam, u mechanika usunięcie drobnego defektu nie będzie kosztować fortuny.
Jeśli więc masz starego Golfa, Peugeota 205-tkę, MX-5 z pierwszej lub drugiej generacji, Passat czy A4 z końca ubiegłego wieku kochaj go jak najdłużej i opiekuj się z zaangażowaniem. Co centrów miast co prawda niedługo nie wjedziesz, ale może to zdrowo raz do czasu skorzystać z komunikacji miejskiej (?)
Starszy samochód da Ci okazję, by się zakochać… i to nie jeden raz. Poza tym, zawsze da się go zrewitalizować, jeśli już osiągnie odpowiedni wiek, a Ty lub producent ocenicie, że się opłaca. Dla przykładu historia Annie, która trafiła w ręce Kathleen w 1966 roku (a wygląda na 25!)