Elektryki mają w przyszłości zupełnie wyeliminować samochody spalinowe. Jednak wiele w tej drodze zależy od ustawodawcy. W Norwegii jest łatwo w Polsce trudniej. Sami zobaczcie.
W jakim kraju jest najwięcej elektryków? Wiadomo, w tym, który ma sprzyjające ich właścicielom przepisy i w którym jest sporo mieszkańców. Niemcy – są według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA) zdecydowanym liderem, jeśli idzie o rok 2022. Polska zajmuje 17 pozycję, jeśli chodzi o liczbę zarejestrowanych samochodów elektrycznych. Do końca stycznia 2023 roku zarejestrowanych w naszym kraju było nieco ponad 67 tysięcy samochodów elektrycznych. Liderem są nasi zachodni sąsiedzi, którzy w ubiegłym roku zarejestrowali prawie 472 tysięcy samochodów elektrycznych.
Infrastruktura dla elektryków w Polsce nadal na bakier
W Holandii punktów ładowania dla elektryków jest około 100 tysięcy, w Polsce 2836 (stan na maj 2023 r.). Nietrudno sobie wyobrazić, że nie da się swobodnie jeździć po kraju elektrykiem. Ale to nie wszystko, bo brakuje u nas również sieci ładowarek wielkiej mocy dla pojazdów ciężarowych.
Jednak sieć ładowania to dopiero druga bariera, na jaką napotykamy interesując się elektrykami. Pierwszą i podstawową barierą jest cena zakupu elektrycznego samochodu.
Pożar w garażu i inne powody do obaw
Jak powszechnie wiadomo ładownie samochodów elektrycznych wymaga czasu. To nie wszystko, bo można przecież poświęcić kilka godzin na ładowania samochodu, ale problemem w Polsce jest miejsce ładowania. Na swoim własnym miejscu garażowym raczej nie wolno, bo bardzo często nie ma ku temu infrastruktury, a jeśli można byłoby w garażu ładowarkę postawić nie zgadza się na to wspólnota.
W wielu przypadkach nowoczesnych osiedli jest tak, że mimo iż instalacja tam mogłaby być przygotowana pod budowę prywatnej ładowarki, od początku jest zbyt słaba, by opłacało się ją przerabiać. Jeśli jednak okazuje się, że można instalacje dopasować, wspólnoty piętrzą problemy domagając się dodatkowego audytu, projektu zmian w instalacji, oceny ryzyka itp. Efekt jest taki, że koszt takiej „imprezy” niewyobrażalnie wzrasta. Zresztą historii walki właścicieli elektryków z administracją osiedli można mnożyć. Ustawa o elektromobilności musi zostać jeszcze kilka razy przeczytana przez obie strony, by łatwiej było dyskutować.
W krajach, gdzie elektryków jest znacznie więcej nawet parkingi są projektowane z myślą o nich. Jako systemy przeciwpożarowe stosuje się tam instalacje oporu ciepła i dużej ilości energii (np. wysokociśnieniowa mgła wodna).
Dopłaty mają swoje narodowości
Co prawda rządowe dofinansowanie kupna samochodu elektrycznego wynieść może aż prawie 30 tysięcy złotych, to i tak nie sprawia, że samochód tego typu jest konkurencyjny wobec pojazdu benzynowego w dużym mieście. Nadal w naszym kraju, a właściwie w wielkich miastach za mało jest argumentów i ułatwień dla ewentualnych amatorów elektryków. Bo możliwość poruszania się buspasem to nic wielkiego w sytuacji, kiedy wielu kierowców codziennie korzysta z takiej możliwości bez ustawowego przyzwolenia. Zakaz parkowania w centrum stolicy? Prawda jest taka, że jeśli masz 20-letniego benzyniaka, możesz nim zaparkować na miejscu z widokiem na Krakowskie Przedmieście i nikt nie ma do Ciebie pretensji, jeśli opłacisz bilet. Zamykanie centrum miasta dla ruchu pojazdów spalinowych jest zasadny, problem w tym, że spotyka się nierzadko ze społecznym oporem.
Publiczne środki przeznaczane na elektromobilność są w Polsce co najmniej niewystarczające. Na początku 2023 roku Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej po raz kolejny zbierał zapisy do programu „Wsparcie infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych i infrastruktury do tankowania wodoru”. I wszystko świetnie, bo takie wsparcie jest konieczne. Przykro tylko, że w niespełna godzinę zebrały się wnioski przewyższające budżet.
Wciąż w Polsce o elektrykach mało się mówi. To nie jest rozwiązanie „modne” ani opłacalne, bo wciąż dopłaty są zbyt małe. Za mała jest też świadomość ekologiczna oraz państwowa edukacja w tym kierunku.
Wyobraźmy sobie jak daleko nam do społeczeństwa, którego rząd zastanawia się jak sprawić, by ludzie wrócili na rowery i do komunikacji publicznej, bo za dużo z nich porusza się wyłącznie elektrykami.