O różnicach pomiędzy tym co amerykańskie, a europejskie powiedziano już naprawdę sporo. Idealnie podsumowuje to dobrze znana wymiana zdań Julesa z Vincentem (który akurat wrócił z Europy) z Pulp Fiction:
I nie ma, co się dziwić. Bo kiedyś Europa i USA to były dwa zupełnie różne światy. I choć samochody z USA ciągle charakteryzują się swoją specyfiką (inna budowa reflektorów, czasem elektryka, czasem zmodyfikowany silnik itp.) to jednak dziś naprawdę dużo się zmieniło – również w branży moto.
Jednak nie każdy chce to zauważyć. Ciągle łatwo znaleźć kierowców, którzy wydadzą szybki osąd na temat “egzotycznych” samochodów z USA. Czasem nawet 40% niższą cenę zakupu tłumaczą oni np. kiepskim wyposażeniem, fatalnym stanem technicznym, nadmiarem plastików we wnętrzu, standardowym zalaniem przez powódź (sic!), drogim serwisem, a nawet jego brakiem w Europie.
W 2020 roku nie ma jednak co bać się nieznanego – zwłaszcza w kontekście aut z USA. Sami od jakiegoś czasu zajmujemy się ich importem zza oceanu (dla zainteresowanych nasz Import Garage znajdziecie tutaj) i właśnie dlatego dziś postanowiliśmy obalić kilka mitów o czterech kółkach z Dzikiego Zachodu. Bo – powieemy to odrazu na początku teksty – z pewnością nie można ich uznać za jednoznacznie gorsze auta od europejskich.
Mit pierwszy: kupujesz kota w worku, a auto z USA to najczęściej totalna padlina
Mówi się, że dobre samochody ze Stanów nie wypływają. Że to co trafia do nas pochodzi albo z poważnych kolizji albo zostało zalane przez powódź czy inny tajfun. Za to Insignia importowana od Helmuta z Dusseldorfu to już zupełnie inna bajka… zawsze świetne wyposażona, niebita, praktycznie niejeżdżona – nooooo nic tylko brać, bo stan wręcz idealny.
80% aut z USA sprawdzonych jest jednak przez profesjonalnych importerów. Poszukiwanie najlepszych samochodów zza oceanu to ich codzienność, praca którą jeśli chcą w dalszym ciągu wykonywać muszą to zrobić wzorowo. Bo to na bazie importowanych i sprzedawanych przez siebie aut budują markę w Europie, a nawet niewielka pomyłka – sprzedaż auta z jedną nieautoryzowaną korektą lakieru na drzwiach pasażera – może świadczyć o ich być albo nie być na rynku. Bo wiadomo przecież, że jedna zła opinia ma 100 razy większy zasięg niż 500 pozytywnych i ciągnąć się może przez całą karierę. Właśnie dlatego sprawdzone auto z USA to większy pewnik niż eksploracja brzegu Renu w celu okrycia tego jedynego, najlepszego egzemplarza z rodowodem niemieckiego miasteczka.
Co więcej w Stanach ukrycie historii pojazdu jest zdecydowanie trudniejsze niż w Europie. Tu nie ma cofania liczników, nie ma klepania karoserii młotkiem w przydomowym garażu. Auto po kolizji w USA w większości przypadków przejmuje ubezpieczyciel i wystawia na aukcje, a każdy właściciel ma obowiązek prowadzenia rzetelnej książki serwisowej – brak dokładnego opis uszkodzeń i awarii jest uznawany za przestępstwo.
Mit drugi: Passat z Europy a Passat z USA to dwa różne auta
OK, egzemplarz z tego samego roku będzie różnił się pomiędzy Florydą a Berlinem, ale nie aż tak drastycznie, jak wybrzmiewa to w popularnych stereotypach.
Pierwszym powodem różnic jest prawo – każde państwo czy organizacja państw, jak Unia Europejska ustala własne przepisy dotyczące technologicznego zakresu użytkowania pojazdów na swoich drogach. Przykładem niech będzie choćby umieszczenie kierownicy po prawej stronie w autach jeżdżących po Wyspach, które nie przeszłoby w żadnym innym kraju UE. Czy to znaczy, że auta brytyjskie nie jeżdżą po naszych drogach, jako polskie? W żadnym razie. Choć różnica wydaje się stosunkowo poważna, to modyfikacji (przeniesienia kierownicy na lewo) podejmuje się wiele zakładów mechanicznych na terenie kraju i tak naprawdę nie stanowi dziś większego wyzwania.
W przypadku aut z USA takich różnic z pewnością nie spotkamy, podobnie nie będą potrzebne tak drastyczne modyfikacje. Największym problemem w typowym aucie made in USA mogą być niesymetryczne reflektory, liczniki dostosowane do wyświetlania odległości w milach i drobne elementy osprzętu, budowy silnika czy elektryki.
Zapewniamy, że dokonanie tych kilku modyfikacji w celu dostosowania amerykańskiego auta do europejskich warunków będzie zdecydowanie łatwiejsze (i tańsze) niż przeniesienie układu kierowniczego na lewą stronę w przypadku aut brytyjskich.
Mit trzeci: używane auta z USA są w 90% wyeksploatowane
Wiadomo, że highway w Stanach to zupełnie coś innego niż ekspresówka w Polsce, z której i tak za chwilę trzeba zjechać na dziurawą krajówkę pełną zakrętów. Tysiące kilometrów cudownego asfaltu, niedrogie paliwo wysokiej jakości, mocne silniki, długie proste, możliwość jazdy z wysoką prędkością, która nie będzie przestępstwem federalnym. To wszystko sprawia, że po Stanach, aż chce się jeździć. I tak, jeździ się. Ale to zupełnie inna jazda niż w Polsce.
Amerykańskie warunki drogowe sprzyjają zachowaniu dobrego stanu pojazdu nawet w przypadku pokonywania zdecydowanie większych odległości. Na ich korzyść działają też bardziej stałe warunki pogodowe, ponieważ auta z USA nie są narażone co 3 miesiące na: upał, ulewę, śnieżycę i gwałtowne mrozy.
Mit czwarty – samochody z USA są gorzej wyposażone
Podobno w Stanach nie dbają o jakość wnętrza. Podobno plastiku tam więcej niż czegokolwiek innego. Podobno amerykańscy kierowcy są mniej wymagający. Podobno wersja wyposażenia premium z USA to tylko nieco lepiej niż europejski standard. Podobno…
Mit ten nie ma dziś nic wspólnego z prawdą, ale odnosi się do lat 80-90., gdy amerykańskie pojazdy faktycznie zamykały rankingi pod względem stylu i wykończenia. Wtedy wszystko było takie sobie. Ale dziś jest zupełnie inaczej. Stany zaczęły wzorować się na europejskich i japońskich projektantach prześcigając ich niejednokrotnie w wielu aspektach, a nawet przejmując część rozwiązań na własność (jak fuzja Forda z Mazdą). Dziś konstrukcja i design idą w USA łeb w łeb z wyposażeniem, które – co interesujące – bardzo często przygotowywane jest w… Europie 😉
Skąd zatem bierze się tyle fałszywych opinii o importowanych pojazdach?
Odpowiedź to: marketing.
Dawna kolebka prestiżowej motoryzacji (Mercedes, Porsche czy Audi) nie jest w stanie zaakceptować tego, że współczesny świat i współczesne produkty z innych regionów świata nie ustępują im tak mocno, jak było jeszcze 30-40 lat temu. Europejskie lobby motoryzacyjne powzięło ciche porozumienie na rzecz krytyki amerykańskiej motoryzacji niechcąc, by ta odbierała im część rynku, którego dotąd byli potentatem.
My oczywiści kochamy auta pochodzące z Niemiec czy Francji, kochamy też europejskie, manualne skrzynie biegów, ale naszym zdaniem amerykańskie pojazdy w 2020 roku praktyczniej niczym już im nie ustępują.
Współczesny rynek motoryzacyjny przestał być już regionalny a stał się globalny. Tym samym klient amerykański ma taki sam wybór – jeśli chodzi o jakość, design i model pojazdu – jak kierowca europejski.